Wojciech Eichelberger i Alina Gutek napisali piękną i ważną książkę. Ważną, ponieważ w moim odczuciu nie było dotychczas poradnika, który z czystym sumieniem poleciłabym klientom w gabinecie. Niewielkie zastrzeżenie mam do tytułu, bo choć marketingowo chwytliwy, wprowadza potencjalnego czytelnik odrobinę w błąd, zawężając krąg odbiorców do rodzin patchworkowych. A tak nie jest. Książkę polecam gorąco wszystkim mamom i tatom po rozstaniu, niezależnie od tego, czy zbudowali, budują czy też nigdy nie będą budować nowych — tzw. patchworkowych — rodzin. Polecam ją też ich nowym partnerkom i partnerom, tzw. macochom i ojczymom. Polecam ją dziadkom i babciom… Polecam ją wszystkim, którzy muszą odnaleźć swoje miejsce w nowej rodzinnej układance, bo krąg osób dotkniętych rozstaniem jest większy, niż myślimy…
„Patchworkowe rodziny. Jak w nich żyć”
Patchwork to metoda szycia. Polega na łączeniu mniejszych skrawków materiału w większą całość. Skrawki materiału mogą pochodzić z różnych źródeł. Rzadko są specjalnie na tę okazję wybranymi w sklepie nowiutkimi skrawkami. Najczęściej pochodzą ze starych, za ciasnych lub zużytych ubrań lub tkanin. Jednym słowem — nienadających się już do dalszego użytku… I wtedy dostają nowe życie. Powstaje coś pięknego, na nowo przydatnego, kolorowego, ale też wnoszącego własną historię. Dlatego każdy patchwork jest inny, każdy wyjątkowy, tylko metoda jego powstawania — najpierw sprucia starego materiału (rozstanie), potem zszywania na nowo skrawków (tworzenie rodzin), podobna. I właśnie o metodzie jest ta książka.
Atutem książki jest jej forma. Czytając, przysłuchujemy się właściwie żywej rozmowie autorów, opartej z jednej strony na ich wiedzy psychologicznej i doświadczeniu psychoterapeutycznemu Wojciecha Eichelbergera. Z drugiej strony bazującej na zwyczajnej ludzkiej mądrości i dobroci dwójki ludzi, którzy w każdym z dziesięciu rozdziałów książki zadają sobie i czytelnikowi na nowo to samo pytanie, co będzie najlepsze dla dziecka? Bo choć książka porusza wiele tematów, w skrócie odpowiada na pytania, jak wychowywać dzieci po rozstaniu oraz jak układać sobie relacje z byłymi partnerami i ich krewnymi, jest przede wszystkim napisana z myślą o dobru dziecka.
Ten przekaz zachwycił mnie najbardziej, bo w przeciwieństwie do dorosłych, którzy „szyją patchwork”, dziecko jest jego mimowolnym skrawkiem. Jednocześnie skrawkiem kluczowym, bez którego patchwork by w ogóle nie powstał. Poradnik „Patchworkowe rodziny…” uczy, wyjaśnia, i wspiera. Właściwie należałoby go przeczytać na kilka miesięcy przed planowanym rozstaniem, bo odpowiada na kluczowe pytania takie jak: kiedy i jak poinformować dziecko o planowanym rozejściu się rodziców, czy — ile informacji powinno otrzymać dziecko. Autorzy w atmosferze życzliwości i zrozumienia dla wszystkich „skrawków patchworku” mówią o mądrej odpowiedzialności, nie tylko tej alimentacyjnej. O wspólnej opiece nad dziećmi, o najlepszej formie sprawowania tejże opieki, ale też o nieobciążaniu dzieci problemami i emocjami dorosłych… O niewłączaniu dzieci w konflikty dorosłych, o prawie dzieci do kontaktów z dziadkami, ale też o poszanowaniu przez dziadków stylu wychowania rodziców… O wzajemnym słuchaniu i uważnej komunikacji, ale też o prawach i obowiązkach… To tylko niektóre z poruszanych kwestii.
Dla mnie osobiście najcenniejszym okazał się rozdział trzeci „Moje, twoje, nasze i ich dzieci”. Traktuję go jako lekturę obowiązkową dla wszystkich rodziców przed, w trakcie lub po rozstaniu. Stanowi ważny przekaz z perspektywy najdelikatniejszego skrawka patchworku — dziecka. Mówi o tym, że dzieci mają prawo do kochania obydwojga rodziców. Mówi o tym, aby pozwolić na tę miłość, nie dewaluując osoby drugiego rodzica. Każde dziecko jest w połowie mamą, a w połowie tatą i „jeśli matka w obecności syna atakuje jego ojca, to jednocześnie atakuje syna. Bo on ma ojca w sobie. Jeśli ojciec przy córce mówi źle o matce, to tak, jakby mówił źle o córce. Bo ona ma w sobie matkę” (Eichelberger, Gutek, 2017, s. 84). To bardzo ważne i mądre słowa. Zachęcam do przeczytania całego rozdziału, a najlepiej książki.
„Patchworkowe rodzina” ma kilka słabszych momentów. Są to idee co prawda piękne, ale nieprzystosowane do polskich realiów. Jedną z nich jest np. sugestia, aby po rozstaniu to nie dzieci przeprowadzały się od mamy do taty i z powrotem, ale aby zostały w dotychczasowym domu i żeby to rodzice wprowadzali się do nich naprzemiennie. W polskiej, nierzadko trudnej ekonomicznie sytuacji rozstania, realizacja tego pomysłu jest mało możliwa. Wybaczając drobne idealistyczne idee, książka „Patchworkowe rodziny. Jak w nich żyć” jest pozycją absolutnie wartą przeczytania, mądrą, wnikliwą, zostawiającą przestrzeń na własne refleksje, inspirującą. Jej myślą przewodnią jest dobro dziecka. Dobro rozumiane jako dbanie o bezpieczeństwo emocjonalne dziecka i pozostawienie mu wolności wyboru, także tego, kogo i jak kocha. Ale też dobro dziecka rozumiane jako wychowanie go w poszanowaniu praw rodzica, który oprócz rodzicem jest też kobietą lub mężczyzną — skrawkiem materiału z własną historią. Również tą miłosną.
Pola Jakubiak