Sharon Nowlan — Sculptures
Twardziele to ostatnia z czterech grup rodziców, którą chciałabym przedstawić Państwu w ramach wakacyjnego mini cyklu o rodzicach. Do nazwania niektórych rodziców Twardzielami, a następnie do napisania o nich artykułu, zainspirowała mnie konkretna i prawdziwa sytuacja z życia. Sytuacja symbolicznie oddaje charakterystykę Twardzieli oraz konsekwencje, jakie ich zachowanie niesie dla dzieci. Chciałabym się nią z Państwem podzielić.
Do poradni na badanie zgłasza się tata z sześcioletnim synem. Przychodzą na prośbę przedszkola, do którego uczęszcza dziecko. Chłopiec, zdaniem pań przedszkolanek, nie radzi sobie z negatywnymi emocjami — bije kolegów, krzyczy, rzuca przedmiotami, buntuje się…
Chłopiec i tata wydają się być bardzo zżyci. Sześciolatek nie wypuszcza go z gabinetu, badanie przeprowadzam więc w obecności taty (dzięki czemu mógł powstać ten wpis). Oto fragment badania:
- Pokażę Ci teraz różne zdjęcia z twarzami dzieci i poproszę Cię, abyś opowiedział mi, jak one mogą się czuć, dobrze?
- Tak.
Pokazuję chłopcu pierwsze zdjęcie uśmiechniętego dziecka - Jak myślisz, jak czuje się ten chłopiec?
- Jest wesoły.
- Tak właśnie! Chłopiec na zdjęciu uśmiecha się, jest wesoły i radosny. A Ty? Kiedy bywasz radosny?
- Kiedy tata kupi mi nowe lego.
- No tak, to musi być przyjemne uczucie.
- A na tym zdjęciu? Jak myślisz, jak czuje się to dziecko? – pytam, pokazując zdjęcie rozgniewanej dziewczynki.
- Ne wiem.
- Ta dziewczynka czuje złość. A Ty, kiedy czujesz złość?
- Nie wiem.
- Dzieci czują złość, kiedy im się przykładowo na coś nie pozwala. Czy też się tak kiedyś czułeś?
- Nie wiem.
„Nie wiem” pada wielokrotnie. Zdjęć jest piętnaście, po trzy na każdą emocję. Chłopiec z łatwością rozpoznaje radość, kilkakrotnie poprawnie rozróżnia zdziwienie i smutek, zupełnie jednak nie potrafi rozpoznać i nazwać emocji lęku oraz złości. Myli je, nie chce odpowiadać na pytania. Widząc zniechęcenie chłopca, zagaduję tatę:
- A tata? Kiedy tata czuje się smutny albo w jakich sytuacjach boi się czegoś?
Oboje z chłopcem patrzymy na tatę, który w dobrej wierze i z dumą w głosie błyskawicznie odpowiada:
- Tata nie bywa smutny, a przynajmniej nigdy tego po sobie nie pokazuje. Twardym trzeba być…
Przedstawiam Państwu tatę Twardziela (choć Twardzielkami bywają także mamy). Twardziele to rodzice, którzy nie okazują uczuć, nie nazywają emocji i nie uczą tego swoich dzieci. Twardziele to rodzice, którzy, podobnie jak prototypowy tata, wychowują dzieci w szeroko rozpowszechnionym przekonaniu, że okazywanie uczuć to słabość, a mówienie o smutku czy lęku to wstyd. Co więcej — są z takiej postawy dumni i przekazują ją swoim dzieciom... „Twardym trzeba być”, „Tylko mięczaki płaczą”, „Życie to walka”… Rosną dzieci Kamyczki.
W tym miejscu chciałabym wrócić do badanego chłopca i na jego przykładzie omówić konsekwencje płynące z takiej postawy rodziców. Sytuacja z gabinetu bezsprzecznie pokazuje, że sześciolatek ma trudności z rozpoznawaniem i nazywaniem emocji. Fakt, że chłopiec nie rozpoznaje emocji i przykładowo myli złość z lękiem, nie oznacza, że ich nie przeżywa. I w tym tkwi szkopuł. Sześciolatek przeżywa je na co dzień, bo radość, smutek czy złość są wpisane w codzienność – zarówno tę dziecięcą, jak i dorosłą. Pytanie tylko, co dalej zrobimy z tymi emocjami. Adaptacyjny (tzn. dopasowany do wymagań zewnętrznych, np. zasad w przedszkolu) oraz funkcjonalny (tzn. prowadzący do osiągnięcia pożądanego celu, np. spokoju) sposób ekspresji i przeżywania emocji to bardzo ważna i potrzebna kompetencja. Nazywamy ją samoregulacją emocji. Badanie oraz zachowanie chłopca w przedszkolu świadczą o tym, że dziecko nie posiada właściwej samoregulacji emocji. Zarówno ich ekspresja — krzyk, płacz, bicie kolegów, kopanie zabawek, jak też wewnętrzne pobudzenie, przejawiające się nadruchliwością — są oznaką wspomnianych trudności. Nikt tego chłopca nie nauczył. Bynajmniej nie tata Twardziel.
Dla małego dziecka emocje są czymś abstrakcyjnym. Skoro nie można ich zobaczyć, trudno je zrozumieć. To zadanie dla rodzica. Nauczyć dziecko rozumieć, rozpoznawać i regulować emocje. Dzieci uczą się przez tzw. modelowanie, czyli obserwowanie zachowań rodziców, a następnie włączanie ich do swojego własnego repertuaru. Najbardziej naturalnym sposobem byłoby zatem okazywanie uczuć przez samych rodziców, mówienie o nich, a także pokazywanie funkcjonalnych i adaptacyjnych strategii radzenia sobie, czyli samoregulacji. To przestrzeń do zmiany dla samego rodzica, jeśli takiej naturalności nie posiada. A w jaki sposób rodzic mógłby świadomie pomóc dziecku? Ta pomoc to: normalizacja oraz nazywanie emocji, a także nauka funkcjonalnych strategii samoregulacyjnych.
Normalizacja to nic innego jak mówienie dziecku „to normalne” oraz szeroko pojęta postawa akceptacji dla wszystkich uczuć dziecka. „To normalne, że się boisz. Dzieci często boją się zostawać same.”, „Płaczesz, bo jest Ci przykro? To normalne, dzieci płaczą, jak im jest źle.”, „Widzę, że jesteś wściekły, że odczuwasz złość. Tak się zdarza, przytul się do mnie.” – to tylko pojedyncze przykłady normalizacji i nazywania emocji. Dzięki takim słowom dziecko czuje się zrozumiane i akceptowane przez rodzica, ale też uczy się rozumieć, co dzieje się w jego wnętrzu. Bardzo ważne jest również, aby dziecko miało wiedzę i wiarę, że nie ma dobrych i złych emocji. Są tylko emocje przyjemnie lub nieprzyjemnie odczuwalne, ale wszystkie są tak samo ważne i potrzebne. Każda z nich pełni określoną funkcję ochronną lub informacyjną. W pracy z dziećmi często przyrównuję emocje do kierunkowskazów i świateł drogowych. Dzieci rozumieją tę metaforę i bardzo ją lubią. I tak przykładowo czerwone światło, podobnie jak złość, sygnalizuje – stop, tego nie chcę! Radość, czyli światło zielone — daje sygnał: to dla mnie dobre, tego chcę. Natomiast smutek każe nam się zatrzymać, zmusza do refleksji…
Jedyny warunek to — światła nie są zepsute… Zepsute światła migają non stop na pomarańczowo, a wtedy na ulicach, podobnie jak w głowie dziecka, powstaje chaos i może dojść do kraksy. Kraksa to nieadaptacyjne okazywanie emocji – gryzienie, kopanie, wpadanie w histerię, itd… Uczenie dzieci pozytywnych strategii regulacji emocji (samoregulacji) działa jak naprawienie świateł na dużym skrzyżowaniu w celu uniknięcia zderzenia. Dziecko nie chce być „niegrzeczne”, nie chce kraksy. Każde jego trudne zachowanie jest informacją. Przytoczone powyżej przykłady agresji mogą informować dorosłych: jest mi źle, przeżywam coś trudnego, nie potrafię sobie z tym poradzić. Dlatego krytykowanie dzieci, karanie ich, etykietowanie – „jesteś niegrzeczny”, „łobuz” nic nie dają. Są jedynie krzywdzące dla dziecka. Pomocna jest nauka regulacji emocji.
Strategie samoregulacyjne to na przykład: przerzucenie uwagi na inne bodźce (np. kiedy dziecko się boi, zwrócenie jego uwagi na coś interesującego), przeformułowanie znaczenia emocji (np. pokazanie pozytywów zaistniałej sytuacji — „Smutna jesteś, bo koleżanka do Ciebie nie przyszła, ale dzięki temu mamy czas, aby razem pójść na plac zabaw”), werbalizacja emocji (czyli nazwanie emocji, opowiedzenie o swoich doświadczeniach, kiedy samemu było się dzieckiem i doświadczyło podobnych uczuć) czy znalezienie zastępczych form ekspresji emocji (wykrzyczenie się w poduszkę, podarcie kartki, wytarmoszenie maskotki). Wybór strategii zależy naturalnie od wieku i poziomu rozwoju dziecka. Młodsze dzieci lepiej reagują na odwracanie uwagi, starsze dzieci odnoszą więcej korzyści z rozmowy z rodzicem, bycia wysłuchanym i zrozumianym.
Temat emocji oraz umiejętność ich regulacji to temat rzeka, ale też jeden z najczęstszych tematów, poruszanych przez rodziców w poradni. Stąd ten artykuł, którym dotknęłam zaledwie procent problemu. Kłopot stanowią głównie negatywnie odczuwalne emocje, w szczególności złość i lęk, z którymi dziecku trudno samemu sobie poradzić. Dlatego drodzy Rodzice, nie bądźmy twardzi jak kamienie, nie wychowujmy małych kamyczków. Akceptujmy różne stany emocjonalne naszych dzieci, pokazujmy im, jak mądrze okazywać i radzić sobie ze wszystkimi emocjami. Uczmy dzieci mówić o emocjach, tak aby w odpowiedzi na pytanie: „A kiedy tata czuje się smutny?”, tata odpowiedział przykładem ze swojego życia, dając swojemu synkowi przyzwolenie na… No właśnie na co? Słabość czy siłę? W moim odczuciu jednak zdecydowanie siłę.
Zapraszam do gabinetu. ☺
Sharon Nowlan — Sculptures