Bardzo lubię celebrować urodziny, za to zapominam o imieninach. Odnoszę wrażenie, że świętowanie imienin staje się passé. A szkoda, bo imiona dzieci wybieramy przecież z wielką dbałością i rozwagą, często na drodze kompromisów. Dlatego tym razem postanowiłam napisać o psychologicznych aspektach nadawania imion dzieciom, czyli dlaczego niektórzy mają Samantę, a niektórzy Zosię.
Tamara Łempicka „Macierzyństwo”
Funkcją imienia jest określenie danej osoby, ale już od początków istnienia człowieka w grupie, imiona pełniły dodatkowo rolę wróżby. Rodzice wierzyli, że za pomocą imienia nadanego dziecku, wpłyną na jego los. Przekonanie to zawarte jest w starym łacińskim przysłowiu nomina sunt omina („imiona są wróżbami”). Treść tego przysłowia wydaje się wciąż aktualna. Psychologowie od lat prowadzą badania na temat konotacji imion. Konotacji, czyli dodatkowej treści, jakie imiona niosą ze sobą. Te dodatkowe treści to na przykład skojarzenia z konkretnymi osobami lub cechami charakteru. „Nazwijmy Ją po babci. Babcia była taka ciepła i mądra”. A z drugiej strony: „Byle nie Jarosław. To imię mi się źle kojarzy!”
Z badań psychologów wynika, że to właśnie konotacja motywuje rodziców do nadania dziecku konkretnego imienia. Prekursorem takich badań był amerykański psycholog — Albert Mehrabian, który twierdził, iż wybór imienia to rodzaj inwestycji. Imię może działać na naszą korzyść lub przeciwnie, odejmować nam punkty u rozmówcy. Psycholog stworzył narzędzie do badania skojarzeń imion z cechami charakteru, tzw. Skalę Konotacji Imienia i uzyskał niesamowite wyniki. W badaniach przypadkowi ludzie otrzymywali dwie listy: jedną z imionami, drugą z cechami charakteru. Następnie byli poproszeni o przyporządkowanie imion do konkretnych cech. Okazało się, że poszczególne imiona kojarzone były przez badanych w bardzo podobny, wręcz identyczny sposób. Dzięki psycholog, pani Krystynie Doroszewicz skala doczekała się polskiej adaptacji. Wynika z niej np., że Polacy za najbardziej kobiece imiona uważają Różę i Kalinę, a za najbardziej męskie Jerzego i Sławomira. Z kolei z sukcesem kojarzy się Wiktoria i Greta oraz Ronald i Bruno.
Więcej przykładów i ciekawostek potwierdzających zbieżne konotacje, na przykład takie, że Anna kojarzona jest z dobrą uczennicą, a Ewelina z osobą samowolną i towarzyską, znajdziecie Państwo w książce pani Doroszewicz „Z imieniem przez życie”. Polecam ☺
Jak widać, rodzice, wybierając imię swojego dziecka, wpływają na jego odbiór przez otoczenie — przyjaciół rodziny czy przyszłych kolegów szkolnych. Czynią to intuicyjnie. Odpowiadając zatem na pytanie, dlaczego niektórzy mają Zosię, a inni Samantę, można ogólnie stwierdzić, że rodzice Zosi chcieli, aby ich córeczka była odbierana jako… — i tu pojawią się liczne charakterystyki konotowane z imieniem Zofia.
Możemy tylko zgadywać, dlaczego spośród wachlarza cech akurat dane cechy wydają się rodzicom atrakcyjne. Być może są to ich własne cechy, które pragną odnaleźć w swoim dziecku. A może odwrotnie? Może są to cechy przez nich pożądane, stanowiące ich wyidealizowany obraz siebie. Może mają pojawić się u dziecka wraz z konotacją imienia niczym samospełniająca się przepowiednia. Kto wie? Jak to było u Was?
Mnie pozostaje zachęcić wszystkich do krótkiej refleksji oraz do przeczytania książki pani psycholog, bo — cytując autorkę — „imię to magiczna mantra, która działa bardziej przez skórę niż przez rozum”. W moim odczucia działanie to jest niesamowite…